DN: Wszystko mówi nam: „Nie ma Adwentu! Musisz się spieszyć, biegać. Nie zatrzymuj się. Nie myśl”.
BB: Mówią tak witryny sklepowe, na których znicze zostały błyskawicznie zastąpione choinkami, bombkami, lampkami, prezencikami. Istne pomieszanie z poplątaniem. By zarobić, by skusić, by zachęcić.
DN: Ale nawet najpiękniej ozdobiony dom na nic się zda, gdy będą w nim kłótnie, niesnaski, złe słowa i wspólnota ludzi o nieposprzątanych sercach.
BB: Mówią tak reklamy wzywające do zakupowego szaleństwa, do kupowania najnowszych modeli klocków, zabawek i innych artykułów na Mikołajki.
DN: A czy nie lepiej podzielić się swoim czasem spędzonym z dziećmi przy grze planszowej; wspólnym zjedzeniem obiadu, czy odrobieniem zadania domowego? Nie wystarczy już na Mikołaja miłość, dobroć, szacunek? Musi być dużo, na bogato i niezdrowo?
BB: Wszystko mi mówi: „Boże Narodzenie już jest. Nie musisz czekać”.
DN: Ale to straszna iluzja, kłamstwo. Wypowiedziane po to, byśmy nie skupili się na tym, co najważniejsze, priorytetowe.
BB: Byśmy nie pracowali nad swoimi wadami, tylko je w sobie zaakceptowali.
DN: Byśmy nie byli zdolni do wyrzeczenia w jakiejś konkretnej intencji, tylko byśmy ciągle zagarniali więcej i więcej.
BB: Dzisiaj na adoracji będzie czas ciszy, żeby się zastanowić, co chcę postanowić na Adwent. Może modlitwa za męża alkoholika, albo dla siebie o wierność Bogu.
DN: Może ograniczenie słodyczy lub czasu przy komputerze.
BB: Może rezygnacja z wulgaryzmów na korzyść 1 dobrego słowa dziennie.
DN: Jezus mówi: „Czekaj! Przyjdę! Bądź gotowy!” Bo inaczej się nie spotkamy…