Chrzest święty

Strona główna » Chrzest święty < Wróć
29 03.2020

Chrzest święty

Trudna do podjęcia, ale jednocześnie konieczna była decyzja: „Misji parafialnych nie będzie w wyznaczonym terminie”. Tyle przygotowań, homilii, opowiadanie o nich, roznoszenie ulotek w czasie kolędy… Wirus sparaliżował nasze plany.

Misji nie będzie w kościele. Ale być może będą w domach.

Rozważania w tym tygodniu będą związane z zaplanowaną tematyką tego świętego czasu. SAKRAMENTY. Przedłużenie działalności Jezusa na ziemi. Widzialne znaki łaski Bożej. Obecnie mamy do nich bardzo utrudniony dostęp. I wielu z nas jest z tym źle. Trudniej się idzie przez życie, trudniej pracuje, trudniej znosi przeciwności.

Rzucam wyzwanie: jak przeczytasz dane rozważanie, wyślij je do kilku osób. W całości, albo tylko to zdanie, które do Ciebie przemówiło. Dzięki Tobie Słowo Boże będzie zataczało coraz szersze kręgi. Ślij nie tylko do ludzi mocno związanych z Kościołem, ale też do tych, którzy są od Niego daleko, są uprzedzeni, zranieni. Może sięgną. Czas jest nadzwyczajny. Wymaga więc niestandardowych, odważnych decyzji i środków. Do dzieła. Misje czas zacząć!

 

Poniedziałek (30 marca): CHRZEST

Scena z dzisiejszej Ewangelii o dziwo świetnie pasuje do tego, co dokonuje się w chrzcie świętym. Oto do Jezusa zostaje przyprowadzona (może przywleczona?) kobieta grzeszna, złapana na gorącym uczynku. Popełniła cudzołóstwo, a za to Prawo Mojżeszowe przewidywało straszną karę – ukamienowanie. Wystarczyło słowo dwóch świadków i po sprawie.

Do kościoła przez rodziców zostaje przyniesione dziecko. Naznaczone straszną zmazą: poplamione grzechem pierworodnym. Każdy z nas się z nim urodził. Człowiek dziedziczy ten tragiczny spadek od czasów Adama i Ewy, od ich pierwszego nieposłuszeństwa. Pewnie dlatego w IV wieku podjęto decyzję, by chrzcić nie dorosłych, ale dzieci: żeby tę nieczystość zmazać. Nie można pozwolić, by człowiek tak długo był ubrany w szaty diabelskie. Szatan wpada w szał, gdy rodzice podejmują decyzję: „Chcemy ochrzcić dziecko”. Bo innymi słowy mogliby powiedzieć: „Pragniemy wyrwać naszą córkę/naszego syna ze środowiska złego ducha i oddać ją/go pod panowanie Jezusa”.

Przyjście do Chrystusa oznacza RATUNEK dla dziecka. On jest potężniejszy od oskarżyciela-szatana. Miażdży go swoim słowem. Definitywnie niszczy na krzyżu.

„Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca w środku”. W czasie chrztu dziecko, rodzice, rodzice chrzestni stają na środku kościoła. Trzymają dziecko ubrane w białą szatę, symbolizującą nowe życie, łaskę Bożą. Są w samym centrum, wszyscy na nich patrzą. I to nie jest pycha! Bo to Jezus pozwala im w tym miejscu stanąć. To trochę jak z urodzinami: wszyscy skupiają uwagę na jubilacie, do niego kierują miłe słowa życzeń, na jego ręce składają prezenty. Chrzest to powtórne narodziny – tym razem dla Kościoła.  Sakrament ten ustawia mnie w samym centrum tej wspólnoty. Czyni ze mnie jego żywą cząstkę.

Popatrzcie dalej na to, jakie zadanie otrzymuje kobieta z Ewangelii: „Idź i nie grzesz więcej”. Po skończonej ceremonii chrztu rodzina dumnie wychodzi i ma misję do spełnienia: tak wychować dziecko, by ono nie grzeszyło! Mają takie świadectwo mu dawać, tak żyć, by ono nigdy nie zapragnęło szukania szczęścia u buntownika-szatana.

Mam wrażenie, że czasem niektórzy rodzice nie do końca rozumieją powagę sytuacji, nie wspominając o rodzicach chrzestnych. Wydaje mi się, że przyszli na chrzest z tradycji, albo jak do teatru: „Chwilkę postoimy, odpowiemy, co trzeba i jedziemy na obiad”.

Nie! Wy macie temu dziecku stworzyć takie warunki, by ono było wolne od grzechu, a jego wiara mogła się swobodnie rozwijać! To jest katolickie wychowanie, które wobec Boga i zgromadzonych wiernych przyrzekacie. Wychowanie to nie jest tylko skupienie się na momentach typu I Komunia Święta, Bierzmowanie. To jest pewien proces, wymagający ciągłego zaangażowania, nieustannej modlitwy.

Czy pomyśleliście kiedyś, kochani rodzice i chrzestni, że dopóki dziecko nie umie mówić, to wy możecie się modlić w jego imieniu? Albo że w jego intencji możecie przyjmować Komunię świętą? Wszystko po to, by kiedyś diabeł nie triumfował, bo zdobycie serca waszego dziecka okaże się dla niego banalnie proste. Dlaczego? Bo najbliżsi zawalili i nie spełnili należycie swojego zadania. Nie da się tego nadrobić później. Nie nadrobi tego katecheta, siostra zakonna, ksiądz. Pomoże, wesprze, ale nie nadrobi popełnionych błędów!

 

Chrystus każdego z nas OCALIŁ. Nie przyszedł, by potępiać. Jak trudno ci to zrozumieć, wyobraź sobie taką sytuację. Goni cię szaleniec. Mierzy do ciebie z pistoletu. Jesteś śmiertelnie przerażony. I nagle, nie wiadomo skąd, wyskakuje na niego człowiek, który obala go na ziemię. Jesteś uratowany. Oddychasz z ulgą.

Chrzest jest pozbyciem się balastu. Odetchnięciem pełną piersią czystym powietrzem łaski.. Wybawieniem spod panowania „ryczącego lwa, który chce nas pożreć”. Chrzest jest odnalezieniem właściwej drogi, prowadzącej w kierunku zbawienia. Proszę, doceń to wreszcie! I za to dzisiaj podziękuj!

 

Nasz patron, święty Roch, też został ochrzczony. Otrzymał wtedy imię, które można przetłumaczyć jako „skała”. Jego rodzice Jan i Liberia potrafili wziąć pełną odpowiedzialność za wychowanie swojego syna. W jego intencji ofiarowali długie, szczere modlitwy oraz posty i wyrzeczenia. Traktowali go jako dar z nieba, za który składali dziękczynienie Bogu i Matce Bożej. Dzięki przykładowi życia rodziców, mały Roch odnalazł sens życia w czynieniu miłosierdzia względem bliźnich. Jego mama posługiwała w szpitalach i przytułkach. To ona kształtowała w synu postawę wrażliwości i otwartości na potrzeby innych ludzi. Już w wieku 12 lat jej syn powiedział sobie: „Będę kochał i służył”.

Św. Rochu, wypraszaj łaskę odpowiedzialności dla rodziców i rodziców chrzestnych!

 

Na zdjęciu: Chrzcielnica w naszym kościele. Dla wielu z nas to jest źródło, przy którym zaczęła się nasza przygoda z Kościołem. Chwała Bogu za to!