3 kwietnia – rozważanie misyjne (5)
„Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą” (Jr 20,11a).
W dzisiejszym czytaniu Bóg zostaje porównany do mocarza. Możemy uruchomić wyobraźnię i zobaczyć w niej siłacza łamiącego podkowy, kruszącego żelazo, podnoszącego jak piórko sztangę, która waży np. 300 kilogramów.
I to będzie nic w porównaniu z możliwościami Boga, który jest przecież wszechmocny. Panuje nad wszystkim. Może wszystko. Kiedy z Nim jesteśmy, nie ma takiego niebezpieczeństwa, które byłoby groźne, które wyrządziłoby nam krzywdę.
Żaden prześladowca, choćby miał najbardziej przemyślany plan, nie zniszczy nas. Dlaczego? Bo nie ma on dostępu do naszej duszy, czyli do tego, co w nas Boże. Może znęcać się nad ciałem, torturować je, ale duszy z nas nie wyrwie. Tu zawiera się odwaga i tajemnica męczeńskiej śmierci wielu chrześcijan. Umierają z uśmiechem i modlitwą na ustach, bo wiedzą, że prześladowcy nie są w stanie pozbawić ich szczęścia wiecznego.
Pan jest mocarzem, który stoi przy szpitalnych łóżkach, gotów zawsze wypowiedzieć słowo pocieszenia do leżących na nich pacjentów. Osoba, która wierzy, jest przekonana o Jego obecności. Izolacja pozbawia człowieka prawa do kontaktu z najbliższymi, do przytulenia córki lub syna, ucałowania żony. Ale nie uniemożliwia spotkania z Bogiem. Chyba, że cierpiący tego nie chce i w zamian trwa w grzechu ciężkim. Wtedy daje Pana do czegoś na wzór kwarantanny. Nie chce Go oglądać. Gdy podejmuje świadomie i dobrowolnie taką decyzję, to wtedy rzeczywiście pozostaje totalnie sam ze swoim bólem i strachem.
Szczególną pomocą dla chorego, poza spowiedzią świętą, jest sakrament namaszczenia chorych. Zresztą, zarówno jeden, jak i drugi należą do grupy tzw. „sakramentów uzdrowienia”. Pierwszy leczy duszę i serce, a drugi może wzmocnić ciało i oświecić rozum.
By przyjąć namaszczenie, najpierw konieczna jest łaska uświęcająca. Rozgrzeszenie jest podstawą. Dlatego kapłan przyjeżdżając do chorego, najpierw zapyta o spowiedź. Pojednanie z Bogiem jest najważniejsze, kluczowe. Później dopiero przychodzi czas na udzielenie namaszczenia. Czym? Specjalnym olejem poświęconym przez biskupa na Mszy Krzyżma świętego w Wielki Czwartek.
Kto może przystąpić do tego sakramentu? Wierny, któremu „zaczyna zagrażać śmierć z powodu choroby lub starości” (KKK 1514); chory, kiedy jego choroba się pogłębia; pacjent przed trudną operacją; starsi, u których pogłębia się starość (por. KKK 1515). Jeśli ktoś odzyska zdrowie, w przypadku nowej ciężkiej choroby może powtórnie przyjąć ten sakrament. Jeśli natomiast choroba nie postępuje, cierpliwie czeka się na kolejne namaszczenie około 1 roku.
W obrzędzie tego sakramentu zawiera się odczytanie tekstu Ewangelii o uzdrawiającej mocy Jezusa. Następnie odmawia się modlitwę wiernych w intencji cierpiącego (lub konającego). Kapłan wkłada ręce, przekazując w ten sposób dar Ducha Świętego i błagając, by umocnił On chorego swoją łaską. Dalej odmawia się modlitwę dziękczynną za święty olej, którym namaszcza się czoło i ręce. Wypowiadane są przy tym słowa: „Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Amen. Pan, który odpuszcza ci grzechy niech cię wybawi i łaskawie podźwignie. Amen”. Po odmówieniu modlitwy kończącej obrzęd można też udzielić Komunii świętej, jeśli tylko stan zdrowia chorego i jego świadomość na to pozwala.
Jakie mogą być skutki namaszczenia chorych? Jeszcze silniejsze przylgnięcie do Chrystusa, który przeżywał niewyobrażalne cierpienie w czasie Krzyżowej Drogi i na Golgocie. Dzięki niemu chory może naocznie się przekonać, że Kościół troszczy się o niego. Dzięki wierze kapłana, modlących się i przyjmującego sakrament może również nastąpić poprawa stanu jego zdrowia.
Święty Roch nie udzielał namaszczenia chorych, gdyż był człowiekiem świeckim. A sprawowanie tego sakramentu jest zarezerwowane dla biskupów i kapłanów. Otrzymał jednak od Boga łaskę uzdrawiania przez znak krzyża, który czynił na czołach śmiertelnie chorych ludzi. Bóg jest wielki – posługuje się słabymi narzędziami, by potwierdzić prawdziwość swojej Ewangelii. On dalej uzdrawia. Wierzymy w to mocno!
Dzisiaj polecamy przez przyczynę naszego patrona wszystkich chorych, szczególnie zarażonych przez koronawirusa. Spraw Boże, by jak najszybciej zdrowi, w pełni sił mogli wrócić do swoich domów!
Oby spełniły się słowa Psalmu z dzisiejszej liturgii: „Wzywałem Pana w moim utrapieniu, wołałem do mojego Boga i głos mój usłyszał ze swojej świątyni, dotarł mój krzyk do uszu Jego” (Ps 18,7).