Odnaleźć promienie słońca w pochmurne dni

Strona główna » Odnaleźć promienie słońca w pochmurne dni < Wróć
06 12.2020

Odnaleźć promienie słońca w pochmurne dni

Oddział żeński neurologii paliatywnej nikomu nie kojarzy się dobrze. Cisza, ponure korytarze, smród, śmierć. Na szczęście to tylko stereotyp. Takie miejsca, powszechnie nazywane „umieralnią”, wbrew pozorom tętnią życiem.

Dla nas to nie pacjentki – to „babcie”. Nie upieką ciasta, nie usłużą dobrą radą, dla niektórych największym osiągnięciem będzie spojrzenie na rozmówcę, a i to może się nie udać. Beznadziejna praca – tak pomyśli większość kolegów po fachu. Brak perspektyw.

Może to i dobrze, bo bez powołania taka praca faktycznie nie ma sensu. „Babcie” jednak potrafią rozbawić do łez, są szczere do bólu i wdzięczne za najdrobniejszą przysługę. Każde „dziękuję” za łyk wody, poprawienie poduszki, ułożenie na łóżku ma niesamowitą wartość. Ich wspomnienia, zabawne czy smutne, często podkoloryzowane, nigdy się nie nudzą.

Obecna sytuacja zabrała nam to wszystko, a najbardziej cierpią na tym pacjenci. Dawniej każdy dzień miał swój schemat. Po śniadaniu ćwiczenia w łóżkach, później przerwa na kawę. Oczywiście nie tylko dla nas: zabieramy ze sobą babcie, częstujemy je czekoladą, oglądamy kabarety, układamy klocki. W pogodne dni spacerujemy po ogrodzie. Potem obiad, kolejna seria ćwiczeń, nieraz odwiedziny najbliższych.

I teraz to wszystko zniknęło. Frustracja z każdym dniem osiąga coraz wyższy poziom, bo jak tu się nie denerwować, kiedy nasz czas kontaktu z pacjentem zostaje ograniczony do 15 minut? Brak odwiedzin rodzin od marca powoduje spadek formy psychicznej, co przekłada się na każdy inny aspekt życia. Środki ochrony osobistej powodują, że większość nawet nas nie poznaje. Nic w tym dziwnego, skoro często sami siebie mylimy na korytarzach.

Personel choruje, pacjentki też. Kroplówki, antybiotyki, sterydy. Oddziałowa lekarka robi, co może. Wytyczne zalecają ograniczenie kontaktu i zachowanie 2 metrów odstępu. Tylko że właśnie ten kontakt jest jedyną rzeczą, która im pozostała! Mamy dylemat. Rehabilitacja wprawdzie nie wchodzi w grę, ale możemy odciążyć panie opiekunki: pomóc w karmieniu i czynnościach pielęgnacyjnych. Czuję się bezsilna, bo wiem, że nie wygram z systemem. Staram się odnaleźć spokój i siłę do dalszego działania. Żeby moje pacjentki, chociaż mnie nie widzą, poczuły się dobrze.

Główne wejście do budynku prowadzi przez kaplicę. Nie wyobrażam sobie, by nie skorzystać z takiej okazji. Jakaś dziwna siła ciągnie mnie każdego dnia w tamtą stronę. Wiecznie spóźniona, ale zawsze wpadam na moment. W tej ciszy wiem, że On tam jest i mam nadzieję, że nikt dzisiaj nie umrze, że nic złego się nie przytrafi. Staram się odnajdywać promienie słońca w pochmurne dni. Są takie delikatne, ale rozpalają serce.

Ostatnio jedna pani powiedziała: „Ja Cię tak lubię, bo możemy zawsze porozmawiać”. Takie słowa motywują, żeby dać z siebie jeszcze więcej. Ciężko jest patrzeć na pacjentki, które miesiąc temu potrafiły z pomocą usiąść na łóżku, a dzisiaj nie są w stanie podnieść ręki. Taki regres to dla mnie cios. I nic nie mogę z tym zrobić. Ale nie chcę się poddawać, nie o to w tym wszystkim chodzi. Wierzę, że to tylko próba dla każdego z nas i dlatego powinniśmy zaufać; zrobić wszystko, żeby pomóc najbardziej potrzebującym. Żeby być dla siebie po prostu człowiekiem, niezależenie od pełnionych funkcji i wyuczonych zawodów.

Ula, fizjoterapeutka po studiach