Co? Wszystko doświadczenia, jakie na niego przychodziły. Pomimo tego, że często miał wymyślone inne rozwiązanie, w dodatku zawsze zgodne z obowiązującym Prawem.
Józef nie szukał szybkich, łatwych i pocieszających wyjaśnień. Raczej akceptował to, czego oczekiwał od niego Bóg. I dzięki temu był szczęśliwy wewnętrznie, chociaż musiał zmagać się z setkami wątpliwości i problemów. Kiedy Jezus rodził się w Betlejem – nie było miejsca w gospodzie. Potem wraz z rodziną stał się uciekinierem, który walczył o przetrwanie w odległym Egipcie, gdyż chciano zamordować piastowany przez niego Skarb.
Ale dzięki kierownictwu Boga wszystko się udało – Dziecię się narodziło, zostało ocalone, wzrastało w mądrości.
Św. Józef zachęca nas do realizmu. To nie jest tak, że jak przybliżymy się do Boga, to znikną krzyże i wszystko będzie jak w bajce. Będziemy może jeszcze bardziej atakowani przez świat, który spróbuje nas zdeptać, wyśmiać, pociągnąć na dno. Ale pójdziemy do niego nie o własnych tylko siłach, ale z Bożym męstwem. Jako głosiciele Ewangelii, która prowadzi do nieba.
Człowiek wierzący nie idzie na skróty. Stawia czoła temu, co na niego przychodzi. Mierzy się z tym, a Pan go wspomaga i umacnia. Dzięki takiej postawie możliwe jest np. wyjście z nałogu, zakończenie wieloletniego konfliktu w rodzinie, pokonanie grzechu. Józef usłyszał: „Nie bój się!” (Mt 1, 20). Do nas też Bóg codziennie powtarza te słowa. Postaraj się je usłyszeć, zwłaszcza, jak jest ci teraz bardzo ciężko.
Przyjmijmy wszystko z ręki Boga, nawet próby, które mają wydoskonalić naszą miłość i pokazać, że z Nim wszystko jest możliwe!